Wizyta Xi w Moskwie może być różnie interpretowana; może wskazywać też na najgorszy scenariusz jaki czeka świat.



Jeszcze przed SOW Rosji na Ukrainie pisałem, że sytuacja staje się napięta; Rosja, dzięki debilnej polityce Zachodu z USA na czele, postawiona została przed dylematem - ulec Zachodowi, czy Chinom. Obecnie widać, że "wersja chińska" staje się bardziej realna.

Warto zauważyć, że w komunikacie końcowym nie ma mowy o sojuszu Rosja/Chiny, a jedynie o przyjaznej współpracy. To oznacza, że Chiny pozostawiają sobie możliwość innej drogi, o ile uznają, że współpraca przestaje mieć "przyjazny" charakter.





Konflikt na Ukrainie prowadzony jest na wyniszczenie. Skutki są coraz bardziej widoczne i kłopotliwe dla Zachodu; może nawet dojść do zapaści gospodarczej niszczącej struktury organizacyjne tej wspólnoty ideowej. Trwa wyścig z czasem.

Druga strona, Rosja, wydaje się konsolidować swoje struktury, co wydaje się naturalnym dla tego typu cywilizacji. (Turańszczyzna wg Konecznego, to struktura wojenna i jako taka poprawia swoje funkcjonowanie w stanie konfliktu).

Tak to wygląda, ale są pewne granice - chodzi o to, że bez zaplecza chińskiego - mowa o szeregu dziedzin przemysłu, a zwłaszcza wysokich technologii,  Rosja nie jest zdolna do samodzielnego bytu. W efekcie staje się coraz bardziej uzależniona od Chin.


W tym wypadku istotna jest demografia - populacja  jest za mała by rozwijać wszystkie dziedziny niezbędne do samodzielnego funkcjonowania.




Wspomniany wyścig z czasem - dotyczy zatem i Rosji, ale w jej przypadku odnosi się do szybkości uzależniania od Chin.





Jak Chiny traktują Rosję?  W najlepszym wypadku jako potencjalnego wasala. Może jednak być to dążenie do pełnej  dezintegracji i rozczłonkowania na  regiony.

Na pozór uwagi te są bezpodstawne, ale zapowiedzią jest przecież fakt, że Chiny włączają się w rozgrywkę związaną z Ukrainą. Na początku  było to uznanie SOW za lokalną akcję przygraniczną Rosji, ale z czasem pojawił się enigmatyczny projekt rozwiązania problemu. Niedługo zapewne powstanie już bardziej konkretny.


Jeśli konflikt nie zostanie zakończony, Chiny mogą chcieć rozwiązania już na własnych warunkach, a to może być związane z podporządkowaniem Rosji - włączeniem jej w "chiński świat", gdzie będzie peryferyjnym elementem Państwa Środka.




Jeśli w Rosji będą siły chcące się zamierzeniu przeciwstawić - dojdzie do konfliktu. Zapewne nuklearnego. W takim wypadku liczyć się będą  potencjalne możliwości i zdolność do akceptacji strat - wobec ciosów jądrowych.




Wbrew pozorom, na obecnym etapie, nie ma zagrożenia egzystencjalnego między Chinami i USA. Dlatego większe szanse są na konflikt Rosja/Chiny, niż na Chiny/USA. Owszem możliwe będzie "wypchnięcie" USA z Bliskiego Wschodu, może także z Filipin o Korei nie wspominając. Ale to nie jest opcja walki o byt.




Obecnie Putin prowadzi bardzo zrównoważoną politykę i póki on jest u władzy, póty sytuacja nie nabrzmiewa zbyt mocno. Ale te warunki mogą się szybko zmienić.

Rosja widzi możliwość przeciwstawienia się Chinom, ale jest to możliwe przy zapewnieniu sobie stabilnej flanki zachodniej, co obecnie wygląda kuriozalnie. Niemniej SOW była tak prowadzona, aby ta możliwość dalej istniała.

Drugi element - to przemiany systemowe w Rosji. System turański nie daje perspektyw stabilnego trwania. Konieczne zatem są zmiany - kierunek już się rysuje i go wskazywałem: chodzi o przejęcie przynajmniej niektórych elementów systemu słowiańskiego, co zachowane zostało w Cywilizacji Polskiej. Dlatego, mimo nieprzyjaznych gestów rządzących Polską, Rosja jest powściągliwa. Po prostu docelowo potrzebna jest współpraca. Stąd też enigmatyczne wsparcie projektu Trójmorza jako partnera przyszłej współpracy.




Sytuacja jest dynamiczna. Jeszcze nawet kilka miesięcy temu "czynnik chiński" nie był brany pod uwagę przy rozwiązaniu kwestii ukraińskiej. Obecnie - musi już być brany pod uwagę.

Żyjemy w ciekawych czasach, ale zmiany jakie się szykują mogą przyprawić o zawrót głowy z uwagi na niespodziewane roszady.