Czasami sobie myślę. Coraz rzadziej mi się to zdarza, bo czytam S24.

Otóż sobie myślę, że ta wojna na Ukrainie nie jest nam do niczego potrzebna. Nawet gorzej - mamy tylko straty, a korzyści nie ma i nie ma ich nawet w najbardziej odległej perspektywie.

 

Jaki jest sens pomagania Ukrainie i Ukraińcom? Czy kiedykolwiek zachowali się względem Polski przyjaźnie? A może obdarowywanie ich dobrocią ma przynieść pozytywne relacje w przyszłości?

Niech mnie ktoś oświeci, bo ja sam tylko ciemność widzę.

Z kolei Rosjanie. Czy zrobili nam ostatnio jakieś "kuku"? Mają do nas pretensje o Kraków, czy Orzysz ? (Że porównuję Kraków z Orzyszem? To teraz, po spadku Wisły - jest już druga liga). Przecież to dzięki Rosji Stalina (bo tak faktycznie, to Stalin reaktywował Rosję - tworząc narrację Wojny Ojczyźnianej), Polska uzyskała dobry kształt geograficzny i jednolitość etniczną. Z pewnymi naleciałościami, niestety, co obecnie skutkuje postępującą degeneracją.

Czy handel z Rosją był dla nas nieopłacalny? A może Rosja wymuszała na Polsce kształt sądownictwa?

(Tu, niestety, może jest problem, bo odziedziczyliśmy sowiecki model prawny, który teraz zaciekle broniony jest przez UE).

Czy to na żądanie Rosji Balcerowicz przeprowadził reformy - czytaj: Zachód okradł nas z dorobku kilkudziesięciu lat okupionego wielkim , społecznym wysiłkiem? 

Czy to nie dlatego Niemcy nas tak nie lubią, że zablokowane zostały pieniądze z VAT płynące do kolesi z Zachodu? A może to dlatego, że nie zdążono do końca zaorać stoczni, a do tego działa jeszcze parę kopalń?

 

Tak ogólnie to byłbym wdzięczny, gdyby mi ktoś wyjaśnił tak po prostu, jak chłop krowie na rowie, jakie to korzyści mamy z tytułu angażowania się w konflikt na Ukrainie. 

Za ruską onucę już i tak robię, więc proszę o bardziej zrównoważone uzasadnienie.