Spaceruję sobie codziennie po rezerwacie "Stawy Raszyńskie". To "trekking walking" a nie "nordic walking" jest czas na obserwacje przyrodnicze.

Nie należę do bystrych obserwatorów zasadzających się na jakąś mrówkę, czy żuczka, ale i tak da się zauważyć ciekawe zjawiska. Na pewno można dostrzec zmiany stanu wegetacji roślin. Pąki nabrzmiewają, pojawiają się listki na co bardziej niecierpliwych młodych drzewach i krzewach; te starsze i większe statecznie oczekują kierując się rozsądkiem i pamięcią o możliwych przymrozkach.

W dolnych partiach widać aktywność pokrzyw i niektórych gatunków trawy. Pojawiają się już nawet pierwsze kwiaty wiosenne. Jeszcze trochę nieśmiałe.

Natomiast w świecie ptackim - są wyraźne pobudzenia wiosenne. Pierwsze parowania i poszukiwania dobrego miejsca na gniazdo. W poprzedniej notce "z ptasim " wtrętem pisałem, że łabędzica zaczęła wysiadywać jaja - to było w końcu lutego. Niestety przyszły marcowe mrozy, nawet do - 10 oC i chyba lęg się nie udał. Młode nie pojawiły się. Obecnie widzę tę samą parę - i ponownie łabędzica coś wysiaduje , a łabędź krąży w pobliżu z "anielskim skrzydłem", co wskazuje na gotowość do obrony.

 

Pojawiły się gęsi. Czy powróciły z dalszej podróży, czy tylko przenosiły się szukając lepszych warunków przetrwania zimy - trudno powiedzieć. Jest sporo niezamarzających akwenów - czy zapewniają dostateczną ilość pożywienia? Tu gęsi spotkać można na groblach wydziobujące pojawiające się listki młodej trawy. Mało jej jeszcze.

Niekiedy można zobaczyć przelatującą  parę gęsią - o tyle charakterystyczne zjawisko, że związane z głośnym gęganiem.

Sądziłem, że to jakaś forma zalotów, ale chyba nie. Podobne przeloty spotkałem kilkukrotnie i w końcu skojarzyłem, że jest to nauka latania. Gęganie ma określony rytm - inny przy locie na wprost, a inaczej brzmi przy skręcaniu i to odrębnie w zależności od kierunku zmiany. Na razie nie rozróżniałem dźwięków sugerujących  zmianę wysokości.

Loty tego rodzaju są o tyle charakterystyczne, że następuje częsta zmiana kierunku i wysokości. Czyli ewidentna nauka latania.

Niedawno trafiła mi się scenka, gdzie "nauczyciel" wykonał manewr zmiany kierunku o ponad 90 o z jednoczesnym obniżeniem lotu - chodziło o przelot korytarzem jaki wyznaczyły drzewa rosnące na grobli i wyspie . Manewr trudny, wymagał lotu nad niskimi drzewami by skręcić przed ścianą wyższych drzew i wlecieć we wspomniany korytarz.

No i zdarzyło się nieszczęście: młode nie podołało wyzwaniu i nie dało rady wykonać tak gwałtownego skrętu. W efekcie gęś wpadła w zarośla na wyspie. Widać, że mocno się przestraszyła, bo wrzask podniosła wyraźny. Jakoś udało się jej przelecieć tylko muskając cieńsze gałęzie, a i tak niewiele brakowało, by spadła do wody - wytraciła prędkość w czasie tych manewrów przedzierania się przez zagajnik. 

Gęś przewodnik obleciał wyspę, dołączył do podopiecznej i już z daleko dosłyszałem, że jej coś nagdakał.

Cóż, scenka jak scenka; też się uczymy i nie zawsze wychodzi.