Czy Wigilia Bożego Narodzenia powinna być wegańska?

Przyznaję szczerze, że niezależnie od świąt "wkurza" mnie hipokryzja "ekologów".
Podtrzymuję, że znacznie bardziej stosowne byłoby miano "ekoterorystów".

Przykładem jest tu zbliżająca się Wigilia Bożego Narodzenia - uroczystość nieodłącznie związana z polskością, chociaż także celebrowana na Wschodzie wśród Narodów Słowiańskich.

Niejaka Spurek, europosłanka, niesławnie kojarzona z gwałceniem krów i żądaniem opodatkowania "schabowego" na naszych stołach - ma w jakimś stopniu rację; jedzenie mięsa i to w nadmiernych ilościach, prowadzi do pogorszenia metabolizmu, a zatem i pogarszania się zdrowotności populacyjnej. 
Jednak proces "odzwyczajania od jedzenia" nie może być gwałtowny, a i także nie należy go prowadzić do skutku, gdyż efekt końcowy może być podobny do tego, który uzyskał Żyd w ramach "współpracy " z koniem.
Czy dalsze namawianie do zwiększania konsumpcji mięsa jest słuszne? To było jedno z haseł na jakich bazowała Solidarność - zwłaszcza ta Solidarność II sortu. (Patrz Wałęsa z propozycją reklamy pizzy). Chyba po tych latach mięsopustu można się nad tym zastanowić. Jestem skłonny poprzeć dążenia do bardziej racjonalnej diety, chociaż nie w stylu Spurek.

Warto zauważyć, że we wszystkich religiach występuje instytucja postu - spełniająca różną rolę. Bardzo często (chyba najczęściej) jako czas przygotowania się do czegoś. Ale nie tylko, a przynajmniej nie w prostym rozumieniu.

W polskiej i szerzej słowiańskiej tradycji, wigilia, czyli dzień poprzedzający jakieś wydarzenie, była też formą refleksji. Pierwotnie przecież tradycja wspólnej wieczerzy u Słowian nie była związana z narodzinami Bożego Dzieciątka - ta tradycja jest dużo starsza - a dotyczyła powitania Nowego Roku, kiedy to w dzień wigilijny, ostatni Starego Roku, należało pożegnać się poniekąd z tym co było podczas jego trwania - także z tymi, którzy odeszli ze świata żywych.
Przyjęto, że dusze zmarłych w tym czasie odwiedzają świat żywych. Mogą się ogrzać - stąd tradycja palenia ognia przez cały dzień, a także pożywić - stąd potrawy wigilijne dostosowane były do możliwości konsumpcyjnych duchów - potrawy muszą być wegańskie, najlepiej słodkie i całe (jak ziarna maku), no i obejmować wszystko to, co jest dostępne  - stąd duża ilość potraw (alkohol był dozwolony w niewielkich ilościach i głównie w postaci miodu).
Potraw nie wolno było zabierać ze stołu, gdyż duszyczki i w nocy mogły coś przekąsić.

I komu przeszkadzała ta tradycja? Oczywiści KRK, który chciał wszystko podporządkować rokowi liturgicznemu, a tam miejsca na Wigilię nie było. Sukcesywnie, zaczynając od dworów szlacheckich, wprowadzano zmiany wymowy uroczystości. Zaczęto od wprowadzania potraw rybnych. Uzasadnieniem było, że pierwsi wyznawcy Chrystusa "pieczętowali się" znakiem ryby.  Tradycje są jednak bardzo silne i jeszcze niedawno na wsiach potrawy Wieczerzy Wigilijnej były wegańskie. Obecnie KRK nie zaleca w Wigilię nawet postu.

Co dodać?
Ano tylko, że ekologię i dążenie do zmniejszenia konsumpcji mięsa można by było skutecznie połączyć z polskimi tradycjami. Tu jednak nasi "ekoterroryści" nabrali "wody w usta" - bo przecież byłaby to forma propagowania polskości. A na to nie mają przyzwolenia swoich mocodawców.
Z takimi założeniami - niech już lepiej gwałcą te krowy. To ich powinność.

PS.Spoza świata żywych jedynie demony mogą konsumować potrawy mięsne i rybne. Ich używanie w Wigilię - to "karmienie demonów". Może stąd mamy takie rozpasanie w sferze etycznej.