Do niedawna to Polska była "wystawiana", a później zbierała cięgi.

 

Nasze "pierwszeństwo" zakończyło się po przejęciu władzy przez "Solidarność II sortu" w 89 roku. Społeczeństwo zapłaciło za to wysoką cenę. Na szczęście nie doszło do bratobójczych walk.

Ukraina "kolejną odsłonę" przeszła ze znacznie większymi stratami.

 

Jednak nie to chcę zaznaczyć w tej notce, a raczej uzupełnić poprzednią poprzez zastanowienie się, kto najwięcej zyskał na przemianach w Polsce i na Ukrainie?

 

Na pierwszy rzut oka widać, że na Polsce utuczyli się Niemcy. Najpierw wchłonęli DDR, a po konsolidacji przejmują kontrolę nad całą Europą. Pierwszym krokiem było przejęcie gospodarki - a przypominam, że tam przez pewien czas nawet działał specjalny fundusz korupcyjny do przekupywania polskich urzędników w procesach przywłaszczania sobie polskiej gospodarki.

Jednocześnie sprytnie blokowano zatrudnienie Polaków w Niemczech, co uniemożliwiało zdobycie nawet śladowych kapitałów wyjściowych - jeszcze działały "ustawy Wilczka", a polska innowacyjność mogła zatrzymać proces przywłaszczania "za psie pieniądze" gospodarki , gdyby Polacy mieli jakikolwiek kapitał na tworzenie własnych firm.

Polska na procesie utraciła też kilka milionów najlepiej wykształconych, pełnych inicjatywy Polaków, którzy zasilili rynek pracy państw zachodnich wypełniając bramkę populacyjną. Odrębną sprawą jest to, czy ten element został wykorzystany rozwojowo przez państwa Zachodu; raczej nie - wobec postępującego marazmu i zdegenerowania.

 

Tymczasem Polska, po odbiciu się od dna, rozpoczęła proces odbudowy państwowości i to ze znacznymi sukcesami, które w znacznym stopniu są wynikiem nie tyle genialności rządzącego PiS-u, co może wspomnianej degeneracji i marazmu na Zachodzie.

 

A jak się ma na tym tle Ukraina?

Ich działania prowadzące do przemiany miały podobny charakter do polskiej Solidarności : bunt młodych chcących mieć perspektywy rozwojowe, ale jednocześnie na tyle głupich, aby  dać się sterować zawodowym manipulatorom dążących do przejęcia kontroli nad krajem i jego bogactwami. Do tego na tyle głupich, by wierzyć, że przemian można dokonać manifestacjami ulicznymi grupki rozemocjonowanych "niedorozwojów".

Trudno tu jednoznacznie ocenić ten proces, gdyż  w odniesieniu do Ukrainy wystąpiły dwie siły "ostrzące sobie zęby" na jej bogactwa. Konkurencją dla Zachodu okazała się Rosja. Doszedł jeszcze czynnik kulturowy podziału tego kraju, co doprowadziło antagonizmów między częścią wschodnią i zachodnią. (W Polsce ten czynnik wystąpił także - Polska A i Polska B, ale nie był tak silnie eksponowany).

Walki wewnętrzne doprowadziły do istotnych zniszczeń gospodarki. Rozgardiasz organizacyjny i przejmowanie własności na zasadach podobnych do polskich, doprowadziły do rozpadu struktur organizacyjnych. W efekcie  sukcesywnie Zachód tracił dochody z Ukrainy, a zwiększały się wymagania związane z utrzymaniem wojska.

Można chyba stwierdzić, że w tym roku Zachód już jednoznacznie uznał, że utrzymywanie Ukrainy się nie opłaca. 

 

Dochodzi kwestia ukraińskiej siły roboczej. Emigracja zarobkowa jest na zbliżonym (procentowo) poziomie do tej jaka dotknęła Polskę. Tyle, że jest podzielona na Zachód i na Rosję.

Ukraińcy korzystnie wpłynęli na polską gospodarkę przyczyniając się do sukcesu. W znacznym stopniu dzięki nim ruszyło zaangażowanie w rozwój Ściany Wschodniej. Także infrastruktura projektu Trójmorza wielce na tym zyskała. (Emigracja do Niemiec - jest znacznie mniejsza, a wynika choćby z bariery językowej).

Czyli można powiedzieć, że na "Majdanie" i wynikających zeń skutków zyskała Polska. Warto to zaznaczyć i mieć w pamięci. Natomiast - de facto , Zachód stracił, a na pewno nic nie zyskał.

 

Drugi beneficjant  "Majdanu" - Rosja.

Warto zauważyć podobieństwo do relacji Polska - Niemcy po 89 roku. Rosja także wzbogaciła się terytorialnie (Niemcy przejmując DDR, a Rosja Krym), a do tego gospodarczo, gdyż przejęła znaczną część wyposażenia zakładów Ługańska i Doniecka - najlepiej wyposażonych technicznie regionów.

Także wystąpił czynnik "konsolidacyjny" - Rosjanie odczuli materialnie konieczność "inwestowania" w Krym (Niemcy wprowadzili u siebie podatek na integrację).

Obecnie  ten czas minął, a Rosja odczuła silny zastrzyk populacyjny wynikający z migracji zarobkowej Ukraińców na wschód; nie ma bariery językowej, a do tego część przemieszczających się ludzi przyjęła obywatelstwo rosyjskie.

Rosja wykorzystała właściwie czas wzmacniając swoje struktury organizacyjne i tworząc zaplecze - także militarne. Ze skąpych doniesień tematycznych wynika, że gospodarka rosyjska jest autarkiczna w odniesieniu do podstawowych, umożliwiających funkcjonowanie w warunkach konfliktu dziedzin. W znacznym stopniu uniezależniła się od wysoko przetworzonych produktów Zachodu zastępując je chińskimi.

 

Podsumowanie.

Obecna sytuacja jest wynikiem przedstawionych procesów. Rosja zakończyła proces konsolidacji i to zarówno w sferze gospodarczej, organizacyjnej jak i militarnej. Współpraca z Zachodem nie jest konieczna, dlatego może sobie pozwolić na dyktowanie warunków współpracy. NSII jest "łaską" robioną EU, a nie żadną koniecznością. Jeśli gaz ma płynąć, to na warunkach rosyjskich.

Ostatnio wyartykułowane oczekiwania "militarne" także wskazują na opisaną sytuację - i to starcie Rosja wygra, gdyż dysponuje znaczną przewagą - zwłaszcza militarną w regionie.

Ukraina jest obecnie "bezpańskim psem", którego nikt nie chce, a wewnętrzne rozgrywki mogą być krwawe. Ciekawy jest przypadek Saakaszwilego, który wybrał odsiadkę w Gruzji wobec dalszego pobytu na Ukrainie.

 

Polska nie jest przygotowana do obecnej sytuacji. Zachód zdał sobie sprawę tego, że aby utrzymać Ukrainę należy wzmocnić militarnie Polskę i to bronią ofensywną. Stąd zamiar zakupu czołgów. Tyle, że zdolności operacyjne WP osiągnie najwcześniej za 2 lata, a konieczność stawienia czoła Rosji może wystąpić już wiosną. Wniosek? Nie "pyszczyć " nadmiernie, gdy nie ma się zaplecza. Rolą jest wykorzystanie czasu na tworzenie struktur Trójmorza.

 

I to by było na tyle.