Najbardziej denerwujące w różnorakich dyskusjach jest wyrażane przez zdecydowanych antysemitów przekonanie, że żyjemy w Rzeczypospolitej.

 
Tymczasem nawet fragmentarycznie analizując sytuację i to bez zbytniego podpierania się statystykami widać, że żyjemy w POLIN.
Dlatego nie tyle chcę przedstawiać pełny pogląd w tej sprawie (chociaż wskazanie podstawowych zależności jest konieczne), co raczej podzielić się obserwacjami wskazującymi kierunki zachodzących zmian.
Chcę też zaznaczyć, że nie zamierzam tu uprawiać totalnej krytyki istniejącego układu społecznego w którym Żydzi pełnią rolę elit. To dlatego, że nawet przy najbardziej niechętnej Żydom narracji nie wolno zapominać, iż od 75 lat mamy stan pokoju pozwalający na w miarę dobre życie. Ostatnio – można mówić o wręcz idyllicznych stosunkach społecznych – chyba największego dobrobytu od setek lat.
Tak jak jeszcze niedawno mówiło się o Pax Americana, to biorąc pod uwagę rolę Żydów – równie właściwym jest określenie Pax Judaica.
Czym zatem różni się Polin od Rzeczypospolitej, że powstają różnice w ocenach?
Podstawową kwestią jest hierarchiczność Polin, przy egalitaryzmie Rzeczypospolitej. Wszelkie dalsze sprawy wynikają z tej konstatacji.
Hierarchiczność pojawiła się w Polsce wraz z prawem uchwalonym przez Sejm w 1505 roku (Statut Łaskiego), gdzie ustanowiono przynależność do stanu szlacheckiego „z urodzenia”. Efektem było pojawianie się wśród elity jaką była szlachta coraz więcej osobników nieprzygotowanych do pełnienia tej roli, a co doprowadziło z czasem do upadku Rzeczypospolitej – wszak pełnienie roli elity nie zależało od walorów, a było przynależne „z urodzenia”. Z czasem element niedostosowany, niezdolny do pełnienia elitarnej roli w strukturze społecznej staje się na tyle wpływowy, że doprowadza do degeneracji systemu.
Postawiłem już wcześniej tezę, że każdy system społeczny o hierarchicznym charakterze zostanie opanowany przez strukturę gromadnościową, a taką jest społeczność żydowska, która z racji religijnych dąży do uzyskania kontroli nad światem.
Ten proces został uruchomiony i jest tylko kwestią czasu uzyskanie końcowego efektu. Początek dała działalność Jakuba Franka. Z czasem pojawiły się też inne okoliczności sprzyjające (współpraca z zaborcami).
Stan obecny jest pełną realizacją doktryny żydowskiej, a wszelkie meandry opierają się na zasadzie, że „raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy”.
Po wojnie środowiska żydowskie wyeliminowały pozostałości polskich elit zajmując ich miejsce. To, że odbyło się to pod hasłami rewolucji społecznej – to tylko kwestia wykorzystania istniejących okoliczności. Brutalność działań wynika w takim wypadku z zasady, że konflikty cywilizacyjne nie mają moralnych ograniczeń.
Obecnie wmawia się społeczeństwu, że nastąpiło demokratyczne przekazanie władzy. Tyle, że poza pustosłowiem to twierdzenie nie ma żadnej treści. Wszystkie istotne stanowiska społeczne zajęte są przez przedstawicieli mniejszości żydowskiej, ale o Polin świadczy nie sam ten stan rzeczy, lecz to, że zablokowana została możliwość przejmowania tych stanowisk przez Polaków. Szerzej – ludzi uzdolnionych do ich sprawowania wobec konieczności sprostania pojawiających się wyzwaniom.
Doskonale wiadomo o „szklanym suficie” przez który można tylko oglądać te najwyższe stanowiska. Te obsadzane są wyłącznie przez „swoich” – typowy przejaw hierarchiczności – istnienie kasty sprawujących władzę.
Ten stan rzeczy dotyczy w szczególności środowisk prawniczych – dzięki nim istnieje skuteczna kontrola społeczeństwa. Dotyczy to zarówno prokuratorów jak i sędziów. Umożliwia też nadanie specjalnego statusu całemu środowisku praktycznie wyłączonego z podlegania prawu – dowodzą tego wydawane wyroki, gdzie jeszcze w pierwszej instancji pojawiają się wyroki skazujące, ale już w apelacji następuje uniewinnienie i to bez żadnego oglądania się na reakcje społeczeństwa.
Inne dziedziny to dostęp do wszelkiego rodzaju reglamentowanych dóbr. Choćby sprawa kształcenia, kiedy to „za komuny” istniała pula miejsc rektorskich dla studentów.
W tamtym czasie dotyczyło to dostępu do mieszkań, zwłaszcza w dużych miastach, które miały znacznie lepsze zaopatrzenie niż pozostałe regiony. To reglamentacja przy zameldowaniu, ale i przydział lokali komunalnych z niskim czynszem. W efekcie kilkudziesięcioletniej polityki osiedleńczej środowiska żydowskie mają przewagę w dużych ośrodkach miejskich.
Oczywiście oprócz zamieszkania istniał też „przydział zadań”. Środowiska żydowskie dominowały w środkach przekazu, kulturze i sztuce (także wysoko dofinansowywanej), ale też administracji w różnorakich instytucjach publicznych. Zazwyczaj są to funkcje nie zawsze „topowe”, ale pozwalające na istotne wpływy, czyli to, co określane jest jako „deep state”.
Czy coś się zmieniło w chwili obecnej?
Jak na razie są to tylko próby, a o zaciekłości sporu – gdzie bez żadnego skrępowania lansowana jest zasada, „aby było tak jak było” – świadczy blokowanie jakichkolwiek zmian w sądownictwie, a gdzie wykorzystuje się po temu struktury UE, czy naciski ze strony USA, bądź Izraela.
Czy i czego można się spodziewać w krótkiej (kilkuletniej) perspektywie czasowej?
Zagrożeniem dla obecnej struktury władzy nie są ruchy oddolne społeczeństwa. Nietrudno zauważyć jak łatwo przychodzi ich spacyfikowanie, a im ostrzejsze wystąpienia, tym zdanie łatwiejsze.
Zagrożeniem są raczej tarcia wewnątrz struktury władzy, gdyż te istotnie ją osłabiają.
Mamy też czynniki demograficzne – starzenie się również tej populacji, co wiąże się z koniecznością zapewnienia im przywilejów – choćby emerytalnych. Np. w Warszawie zużyciu ulegają zasoby mieszkaniowe. Należałoby je odnawiać, ale trudno przeznaczyć tak duże środki na ten cel. A starsi ludzie nie chcą zmieniać swoich przyzwyczajeń.
Wieloletnie stawianie „na swoich” doprowadziło do pełnego opanowania uniwersytetów, ale nastąpił też spadek poziomu nauczania, a na studia poza granicami nie wszystkich stać. Dotyczy to też szczebla średniego.
Dostępność dóbr materialnych wyeliminowała czynnik lepszego zaopatrzenia i wielu ludzi przestało interesować się mieszkaniem w mieście – wygodniej jest żyć poza miastem, a rozwój transportu pozwala na szybki dojazd do centrum.
Ten stan rzeczy powoduje „wyjście” z miasta najbardziej dynamicznej warstwy, która płaciła najwyższe podatki. I jeszcze jeden czynnik – miasto starzejąc się zwiększa zapotrzebowanie na usługi. Ich cena rośnie, co zmniejsza dystans dochodowy emerytalnej elity i reszty społeczeństwa.
Przedstawione procesy nasilają się pod rządami PiS, gdzie kierunkiem jest równomierny rozwój także terenów dotąd zaniedbanych, co zmniejszyło napływ ludności z interioru do lansowanych jeszcze przez PO centrów – rzekomych „lokomotyw rozwoju”.
Podobną rolę spełnia 500+ i podwyższenie płacy minimalnej.
Można się spodziewać dalszej egalitaryzacji życia społecznego ze znacznym ograniczeniem (relatywnym) przywilejów dotychczasowych elit. Być może celem „sprawujących władzę” jest pozbycie się mniej znaczących środowisk, zwłaszcza emerytów, którzy stanowią rosnące obciążenie systemu. Społeczeństwo polskie nie jest w stanie utrzymać tej rzeszy darmozjadów z wysokimi aspiracjami. Także sposób zarządzania państwem wymaga zmian, a dotychczasowe elity nie mają po temu stosownych zdolności ograniczony napływ nowych kadr.. Jak się mówi: „ z pustego i Salomon nie naleje”.
Degeneracja elit – dotyczy każdego systemu (hierarchicznego) w którym , z natury rzeczy, zablokowany zostaje dopływ „świeżej krwi”. Efektem są albo głębokie przemiany dostosowawcze, albo wręcz zmiana systemu.
Czy wskazane trendy prowadzą do przemiany Polin w Rzeczpospolitą?
Istnieje szereg wątpliwości. Na razie są to drobne ustępstwa, które nie naruszają systemu. Dalej mamy partiokrację. Dalej brak referendum, którego wyniki byłyby obligatoryjnie wdrażane, czyli brak wpływu Narodu na istotne wyzwania.
Dalej też brak wpływu na sądownictwo, a proponowane zmiany mają charakter kosmetyczny. Konieczny system wyboru sędziów i wprowadzenie sędziów pokoju.
Brak kryteriów obsadzania najwyższych stanowisk itd. (Zaznaczam, że kryteria te nie powinny zawierać czynnika etnicznego, a jedynie wskazywać walory merytoryczne). A bez tych i szeregu innych zmian – nie ma co wspominać o powrocie do idei Rzeczypospolitej. Warto dostrzec, że bez ingerencji zewnętrznej przemiany mogłyby nastąpić samorzutnie, gdyż obecne stadium rozwojowe świadomości społecznej do takiego modelu dąży.
Na koniec chcę zwrócić uwagę na od niedawna zauważalny trend społeczny – upodabnianie się elitarnych postaw środowisk polskich i żydowskich.
Na czym to polega?
Na pewnej niefrasobliwości (z chyba pozytywnym smaczkiem) tych środowisk.
„Za komuny” jedynie młodzież żydowska miała dostęp do pewnego standardu życia – rodzaju poczucia się obywatelem świata. To ludzie bardzo dobrze wykształceni, znający kilka języków i mający zasoby finansowe, bądź zaplecze materialne pozwalające na przebywanie w różnych regionach świata, a bez konieczności podejmowania stałej pracy zarobkowej.
Ta grupa pomieszkiwała w różnych regionach poznając je i ich kulturę, by dopiero z czasem przyjmować jakieś stanowiska – i to mając spore doświadczenie i obycie.
Obecnie zanikła bariera granicy. Także znajomość języków i środki finansowe są dostępne na podobnym poziomie. Możliwe jest podejmowanie okresowych zajęć pozwalających na utrzymanie – praca świadczona przez internet. Owszem, Żydzi mają większe możliwości, ale też w ich środowisku występuje więcej ograniczeń (mentalnych).
Można powiedzieć, że jest to przyszła elita, jeśli po powrocie do kraju podejmą się pracy na rzecz społeczeństwa. W warunkach chęci służenia całemu społeczeństwu nie jest istotna przynależność etniczna – liczy się chęć pracy i kwalifikacje.
Drugi element zaznaczony w poprzedzającym fragmencie. Chodzi o zasoby finansowe lub zaplecze materialne.
Taką rolę pełni nie tylko pieniądz i rodzinny stan posiadania, ale także cała infrastruktura społeczna. To, że można powrócić do kraju i zastać tam warunki umożliwiające funkcjonowanie – czyli znaleźć pracę, mieszkanie, nawiązać kontakty środowiskowe itd. na godziwym poziomie. Jest to środowisko umożliwiające powrót, ale też tworzące poczucie więzi.
W zasadzie taka sytuacja (podobna) była pod koniec lat siedemdziesiątych poprzedzających zryw Solidarności. Na innym poziomie świadomości – ale podobna.
Zabezpieczenie socjalne było na dużo niższym poziomie, ale sam fakt, że w kraju zawsze znaleźć można było zatrudnienie pozwalające przeżyć - stanowiło ważny czynnik poczucia wspólnoty. Do tego szereg świadczeń – szkolnictwo na niezłym poziomie, dostęp do opieki zdrowotnej itd.
Obecnie sytuacja jest zbliżona i z podobnymi możliwościami rozwoju sytuacji. Wtedy oczekiwaniem społecznym było lepsze zarządzanie krajem, co miało zapewnić wyższy poziom dostępu do dóbr materialnych, ale też oczekiwano większych swobód obywatelskich.
Czy obecne władze są w stanie zapewnić lepszą organizację?
Jak napisałem – obecny system dochodzi do granic swych możliwości. Dalsza ewolucja musiałaby iść w kierunku odbudowy Rzeczypospolitej, albo też do ponownego stanu chaosu.
Czy powtórzymy poprzednie błędy?