Zastanawiałem się, czy włączyć się w dyskusję u Talbota. Ale chyba lepsza jest notka.

 W zasadzie to miałem zamiar coś na ten temat napisać; Talbot mnie ubiegł.

Bardzo ciekawy artykuł, chociaż oparty raczej na opisach, a z małą ilością własnych refleksji tyczących świadomości.
Stąd ta notka.
 
Pierwsze skojarzenie dotyczące i odnoszące się do prezentowanych przeze mnie  poglądów, a więc przekonanie, że celem naszego życia jest zdobywanie doświadczeń pozwalających na rozwój.
Jaki rozwój? Ano taki, który ma nas zbliżać do poziomu Ojca, czyli do świadomości Stwórcy.
 
To, że wszystko jest "krążącą energią" - to chyba oczywiste tyle, że nie wiemy jak ta energia krąży, że tworzy struktury materialne. Odbierane przez nas jako materialne - chyba tak jest bardziej właściwie.
 
Czym jest w tym dusza, jakie elementy - składniki się na nią składają?
Na pewno opisane przez Talbota przykłady wcielania się dusz w cudze ciała - mogą mieć miejsce. Nawet więcej - opisywane były przypadki takiego "wcielania się" nie tylko w ludzi, ale i w zwierzęta, a nawet w rośliny.
Także w Ewangelii są opisywane takie przypadki - gdzie te duchy określane jako są jako złe (niewłaściwie działające, błędne ). To wskazuje, że nie są to właściwe postawy rozwojowe - dane jest nam jedno życie i nie należy go przedłużać przy wykorzystaniu "innego nośnika".
 
Można się zastanowić, czy wybudzanie ze śpiączki jest właściwe; czytając o tym można odnieść wrażenie, że pojawiają się postacie "puste" - bez duszy; tu to takie, które nie pamiętają przeszłości i muszą na nowo uczyć się wszystkiego. To częste przypadki z opisów wybudzeń.
 
Czy wniosek mówiący o tym, że "życie po życiu" jest faktem, a określić je można jako inny stan świadomości?
Wydaje się, że to dobry kierunek rozważań, ale konieczne są pewne założenia, które wydają się oczywiste.
 
Pierwsze, to odniesienie do pytania, gdzie przebywa nasza świadomość w czasie snu?
To, że to inna "rzeczywistość" w której nie obowiązują "nasze" prawa fizyki - tego chyba każdy doświadczył.
Można chyba powiedzieć, że tam każdy tworzy własne prawa "fizyki" wynikające z wyobraźni i skojarzeń.
 
Drugi czynnik, który warto sobie uświadomić to to, że doświadczamy rzeczywistości posiadanymi zmysłami dostosowanymi do odbioru wrażeń tego świata.
To daje nam możliwość uzyskania doświadczeń, ale same wrażenia zmysłowe - doświadczeniem nie są. Nie one są tą wartością, która ma nam zostać i stanowić o rozwoju.
Jeśli porównamy te wrażenia z tymi, które są możliwe podczas snu, to widać, że nasze "ziemskie" doświadczenia są raczej mało przydatne.
Wnioskiem jest to, że w rzeczywistości do której trafiamy po śmierci  nie są te wrażenia potrzebne i trzeba się ich pozbyć, zdystansować. Czas po śmierci wydaje się w tej sytuacji czasem "zagubienia", gdy nagle pozbawiani jesteśmy dotychczasowego wartościowania. Stąd chęć podtrzymania stanu dotychczasowego, co w niektórych przypadkach, przy bardzo silnym przywiązaniu do wrażeń, może prowadzić do zawłaszczania cudzego ciała.
 
Starość - to powolne dystansowanie się od świata wrażeń; są one bodźcami coraz słabiej oddziałującymi, co pozwala na refleksję i podsumowywanie życia. 
Długo żyją zazwyczaj ci ludzie, którzy mają jakieś "nierozwiązane zaszłości". Ci - trzymają się życia mimo, że to życie nie przynosi im już nowych doświadczeń, a jedynie uciążliwość.
 
Przed pozbyciem się naszych przyzwyczajeń do wrażeń, czyli zdjęciu otoczki doświadczeń zmysłowych, przebywamy w pewnego rodzaju zawieszeniu. Ci, których życie przerwane zostało gwałtownie, gdy potrzeba wrażeń była duża - chyba wymagają dłuższego czasu na  "oczyszczenie". Jeśli przy tym ich działania na ziemi były błędne, a już zwłaszcza krzywdzące innych, to świadomość tego musi być  czynnikiem niesamowicie stresującym; ma się świadomość błędu/ zła i nie ma żadnej możliwości przywrócenia równowagi.
Jeśli mówić o piekle - to chyba w takim kontekście, bo nikt nie wymyśli gorszych katiuszy niż my sami sobie. Ale , oczywiście, istnieje opcja wspólnej świadomości kary i wtedy mogą to być doświadczenia zbiorowe.
Czego to wszystkim serdecznie życzę, a co daj Boże. Amen.