W poprzednich notkach rysowałem tło społeczne z którego wyłoniła się ND-cja. Warto wskazać jeszcze jeden, istotny element tej układanki – wpływy Kościoła Katolickiego.

 
Rola Kościoła jest wielowątkowa z różnym wydźwiękiem. Pośród „tutejszych” pełnił rolę nadzorcy, ale i często opiekuna.
Względem warstwy szlacheckiej był w symbiozie. Owszem były ruchy przeciwstawiające się Kościołowi, ale bez istotnego znaczenia. Na terenach Polski Kościół Katolicki miał bezapelacyjnie  „rząd dusz”. To wielka rola, ale i odpowiedzialność.
 
Jak wypełniana była misja Kościoła w poszczególnych zaborach? Właśnie to stanowi wielce istotną specyfikę. Na ziemiach Rzeczypospolitej, z racji słowiańskiego pochodzenia wzmocnionymi tradycjami organizacji państwowej, istniała silna więź społeczna odrębna administracyjnym wpływom zaborców.

W znacznym stopniu odrębność ta wiązała się z wyznawaną konfesją. Polska słowiańszczyzna w końcu XIX wieku przesycona była wpływami katolickimi. W efekcie ta odrębność polska wyrażała się manifestacyjnie w postaci związku z Kościołem Katolickim. To było widoczne w zaborze rosyjskim i pruskim. Prusy – to protestantyzm, a Rosja – prawosławie.
 
Polskość manifestowała się przynależnością do Kościoła Katolickiego.

Czy ze strony KRK istniało podobnie pozytywne ujęcie?
  Raczej nie. Wszelkie przejawy przeciwstawiania się zaborcom z wykorzystaniem instytucji kościelnych spotykało się z potępieniem  - także papieży. Niemniej więzi społeczne niekiedy przeważały nad instytucjonalnymi (choćby bp Feliński, czy księża uczestniczący w Powstaniu Styczniowym).
 
Specyficzna rola Kościoła była w zaborze pruskim. Wyraźnie zaznaczona odrębność katolicka od protestanckiej, co odbierane było jako zorganizowany sprzeciw przeciwko germanizacji. Polskie organizacje społeczne były niszczone przez zaborcę, w czym szczególna rola Bismarcka. Jednak organizacje przykościelne były tolerowane. Na tej podstawie utworzyły się silne organizacje katolickie Polaków wspierane przez lokalnych (parafialnych) księży mających poczucie patriotyzmu.
 
Właśnie to było pożywką na której powstał ruch Akcji Katolickiej, która to struktura została nawet uznana przez Watykan (już w XX wieku).
 
Te struktury nastawione były na tworzenie wspólnot o charakterze ekonomicznym, ale wobec gromadzenia w nich głównie Polaków – stały się stricte wyrazicielami polskości.
(Na bazie tej organizacji tworzone były struktury walki Powstania Wielkopolskiego i Powstań Śląskich. Należy to wyraźnie zaznaczyć, gdyż polskość, w tamtej formie, przetrwała w zaborze pruskim dzięki możliwości organizacji w strukturze KRK – być może przy sprzeciwie wyższej hierarchii).
 
Wskazane zależności stanowią kanwę zbitki słownej „Polak – katolik”.
 
I warto dodać jeden element. Dzięki  odrębności religijnej, utrzymała się ciągłość roli warstwy szlacheckiej w społeczeństwie polskim. Ziemianin był też katolikiem, a zatem wrogiem dla „tutejszych” był przede wszystkim element obcy.

To ważne, gdyż „średnie” ziemiaństwo zachowało w swych zwyczajach pamięć roli spełnianej przez szlachtę w Rzeczypospolitej. Rozwarstwienie szlachty (ziemiaństwa) i ludu („tutejszych”) w zaborach pruskim i rosyjskim nie było krytyczne.
 
I jeszcze jeden element. Poszczególne zabory tworzyły własne, lokalne strefy oddziaływania. Choćby rozróżnianie Wielkopolski i Śląska. Podobnie w Kongresówce. Nie były tam tworzone nawet zalążki struktur do wytworzenia jednego organizmu państwowego. Można mówić o kształtowaniu się zaczątków odrębnych narodów – w myśl doktryny KRK.
 
Nieco inna była sytuacja w zaborze austriackim. Habsburgowie to imperium katolickie. Nie występowało więc poczucie wspólnej odrębności (religijnej) warstwy szlacheckiej i chłopskiej względem władz państwowych. Ziemiaństwo było odbierane jako „przedłużenie ręki władzy”.
W efekcie to w tym zaborze miała miejsce rabacja chłopska, która do końca przerwała zależności związane z rolą „starszyzny rodowej” szlachty. Rozdział stał się oczywisty – wzajemna nieufność miała swe uzasadnienie. Ziemiaństwo nawet nie miało co marzyć o roli elitarnej w duchu Rzeczypospolitej. Rolę elitarną zaczęła ta warstwa kierować ku formom kulturowym, a społeczne oddziaływanie ograniczało się do „austriackiego gadania” – w „Krakówku”.
 
Na opisanym tle łatwo dostrzec, że kierunki rozwoju myśli społecznej, także patriotycznej – dążącej do odzyskania niepodległości, miały różne „oblicza” zależne od terenu (zaboru) na którym się kształtowały. Wbrew obecnym przekonaniom – dążenie do niepodległości nie było nadrzędnym celem tych ruchów. Często wiązało się z zachowaniem obyczaju i uniknięcie dyskryminacji ze strony zaborcy, gdzie istotne były kwestie ekonomiczne.
Nurt socjalistyczny z kolei nastwiony był na zmianę struktur społecznych – także bez dążenia do niepodległości jako podstawowego celu.
Sprawa jest często niuansowa, gdyż na to nakładać się zaczęły wpływy żydowskie, które nigdy propolskie nie były. Zawsze miały charakter kosmopolityczny i to z zaznaczeniem polonofobii.
 
Ciekawe, że Dmowski pochodzący z Kongresówki, nawet członek carskiej Dumy Państwowej, a ojciec ND-cji, miał największe poparcie w Wielkopolsce i na Śląsku – czyli w zaborze pruskim.
Z kolei Piłsudski, pochodząc z Litwy (jako części Rzeczypospolitej), miał wsparcie w zaborze austriackim na bazie tworzenia odrębnej elity o socjalnym nastawieniu – bez istotnych powiązań z miejscową warstwą elitarną (poza pierwszą żoną, co jak wiadomo skończyło się rozpadem związku).
 
Jak podsumować?
Zarówno Dmowski, jak Piłsudski zaczęli swą działalność bez skonkretyzowanej wizji nastawionej na niepodległość. Ta pojawiła się i zaczęła nabierać kształtu dopiero podczas I Wojny Światowej. Wiele ich różniło, ale mogli się spotkać na przystanku „niepodległość”.
 Dalej już było różnie. I o tym w następnej notce rozrastającego się cyklu. (Bo początkowo miała to być jedna notka).