Sytuacja wskazuje na zbliżający się konflikt o charakterze światowym. Może mieć charakter zmagań typu "soft", albo "hard". Czy USA mają szanse wyjść z tego zwarcia zwycięsko? Jakie stanowisko powinna przyjąć Polska w zaistniałej sytuacji?

Porównajmy to do konfliktu z Niemcami/Japonią w latch 40 ub. wieku. 

Niemcy to ok. 80 milionów ludzi, ale wobec okupacji innych krajów ich potencjał ekonomiczny był znacznie większy - można szacować na około 250 - 300 milionów.
Japonia to około 100 milionów - ich postawa wobec Chin i innych krajów niewiele powiększała potencjał rzeczywisty.
W sumie w szczytowym okresie ten potencjał można liczyć na najwyżej 400 - 450 milionów ludzi.
Tymczasem koalicja to łącznie około miliarda ludzi - licząc bardzo szacunkowo. A jest bardzo ważny czynnik - zarówno USA jak i wiele innych państw nie uczestniczyło "terytorialnie" w działaniach wojennych. Czyli ich potencjał ekonomiczny można było w pełni wykorzystywać.
 
Jaką sytuację mamy teraz?
USA wraz z UE to razem około 800 milionów ludzi. Rosja to około 150 a wraz ze sprzymierzeńcami - można liczyć na ok. 200 milionów. Jednak są jeszcze Chiny - które mogą włączyć się w konflikt, a także Indie i Ameryka Południowa.
W tych rozważaniach nie jest brany pod uwagę jeden czynnik - konsolidacja wewnętrzna. W przypadku konfliktu - Rosja jest skonsolidowana. Tymczasem zarówno UE jak i USA - przeciwnie.Konflikt zewnętrzny może uwolnić siły wewnętrznej opozycji. Mogą i już istnieją ruchy odśrodkowe - zamieszki w USA, islamizacja Europy itp. (Szkocja, Hiszpania, Bałkany). Niestabilne jest też sąsiedztwo - Afryka Północna, Ukraina, Bliski Wschód.
 
Czym skończyć się może konflikt - nawet jeśli nie będzie miał charakteru nuklearnego?
Osłabieniem uczestników.
Efekt? Rosja może utracić Daleki Wschód, a może i znaczną część Syberii. Ale jako państwo pozostanie, gdyż nie ma czym wypełnić pustki.
Znacznie gorzej wypadnie strona zachodnia. Rozpad USA na przynajmniej kilka odrębnych państw, gdzie południe zostanie zdominowane przez Latynosów.  Utrata wpływów światowych - brak zaplecza do odgrywania roli światowego mocarstwa, czyli rola podobna obecnej państw Ameryki Południowej.
Europa - musi przejść katharsis walk etniczno- religijnych, które zmienią dotychczasowe struktury społeczne. Inwazja islamu? Raczej nie. To zagrożenie jest wyolbrzymiane a jego powodem są kwestie ekonomiczne; jeśli Europa utraci walor stabilności i dobrobytu - ustaną powody do prób przesiedlania. Dla Arabów jest tu za zimno, a praca nie jest ich cechą wrodzoną.
 
Wyraźnie wzrośnie potęga Chin, które obejmą swym zasięgiem Daleki Wschód i część Syberii. Także basen między Azją a Australią. 
Umocnią się Indie i państwa Ameryki Południowej.
W Europie Środkowej powstanie "ziemia niczyja". Czy wypełni ją federacja państw tworzących wspólnotę w formie Rzeczypospolitej, czy też tereny te znajda się w niemieckiej strefie wpływów?
Wiele zależy od zakresu zaangażowania się w konflikt. Wspieranie USA jest niebezpieczne dla obu potencjalnych ośrodków.
Polska jest słaba, ale nie ma zagrożenia wewnętrznego. Niemcy silne, ale mają znaczny procent ludności obcej etnicznie i kulturowo. Są także bardziej uwikłani w zależności zachodnich powiązań.
Polskę z kolei w "łapy" USA wciska PiS - bez korzyści, a raczej jako odbojnik względem Rosji.
 
Wniosek: trzymać się jak najdalej od angażowania w konflikt ukraiński i nie podejmować żadnych zobowiązań względem USA. Dystans.