Najbliższe dwa dni to święta ku uczczenia pamięci zmarłych – świętych Kościoła i wszystkich zmarłych.

 

Trochę zawikłane święto, gdyż metodyka katolicka, często skutecznie, zniwelowała wcześniejsze tradycje kultywowania pamięci zmarłych i więzi z nimi.
 
W czasach PRL-u mało zajmowałem się tradycjami a co najwyżej dostosowywałem do form proponowanych przez Kościół. Jednak po 89 roku pojawiła się też potrzeba pogłębienia rozumienia relacji społecznych. I tu ze zdziwieniem skonstatowałem, że znakomita część społeczeństwa też tylko wypełnia standardowo obyczaje dotyczące zmarłych, czyli głównie dba o wystrój zewnętrzny grobów – budując na nich pomniki.
Pewną refleksją było spostrzeżenie, że przejawy kultu zmarłych są głównie związane z pierwszym dniem świąt – czyli Wszystkich Świętych, a Zaduszki były traktowane marginalnie. A przecież powinno być odwrotnie – Wszystkich Świętych – to kościelne święto pamięci zasłużonych dla Kościoła, gdy Zaduszki są ku pamięci naszych bliskich.
Cóż. Liczył się dzień wolny od pracy.
 
Nie chcę tu przytaczać historycznych zaszłości, które ustanowiły i umocowały formę kultu w Kościele Katolickim; można to znaleźć w encyklopediach. Raczej wolę poświęcić uwagę temu jaką rolę pamięć zmarłych odgrywała pośród Słowian.
Pierwszym spostrzeżeniem jest to, że Zaduszki, także zwane niekiedy „Dziadami”, a bardziej na wschodzie Radonica (Radunica) mają bardzo zbliżony charakter do zwyczajów Wigilii Bożego Narodzenia  jakie są kultywowane wśród Słowian.
 
Pamięć zmarłych Słowianie obchodzili kilka razy w roku – na ogół w pobliżu zmian relacji między długością dnia i nocy. Uważano, że to czas ułatwiający kontakt z duchami – mają one wtedy możliwość „wizytowania” świata żywych.
Takie duchy należy godnie przyjąć – nakarmić (okruchy, mak, miód, alkohol) – stąd nie zabiera się ze stołu pozostałości kolacji, ogrzać – trzymano palący się ogień przez całą noc a ostatnio symbolem tego są znicze na grobach, bądź świeczka na stole.
Nie można wykonywać czynności zagrażających duszom – siadać bez omiecenia miejsca, używać szydła, czy igły itp.
Wolne miejsce przy stole – to miejsce dla duchów zmarłych – symboliczne uznanie, że są między nami.
W zasadzie jedyną różnicą między „Dziadami” a Wigilią – była kwestia wspominania zmarłych. Wigilia to niejako tylko miejsce w pamięci, gdy Dziady – to przywoływanie pamięci konkretnych zmarłych.
Skąd nazwa „Dziady”? Wierzono, że żebraczy wędrowcy mogą mieć bliski kontakt z zaświatami – są jakby na pograniczu żywych i umarłych, gdyż żyją ale nie uczestniczą w życiu wspólnoty. Można też doszukiwać się powiązań z brahmaćarinem – wędrującym pod postacią biednego mnicha Brahmą, który tą drogą kontroluje świat. To także pierwowzór dla „Żyda – Wiecznego Tułacza” – w tym wypadku jest to traktowane jako kara.
„Dziad” mógł być więc pośrednikiem w kontaktach z duszami zmarłych – wykorzystywanym zwłaszcza wtedy, gdy „zejście” nie było w pełni naturalne, bądź pozostały sprawy niezałatwione. Wtedy bezpośredni kontakt z duszą zmarłego mógł być „mało ciekawy”.
 
Czemu piszę tę notkę?
Bo pomyślałem o kontynuacji tego zwyczaju w rodzinie.
Wizyty na grobach bliskich, to poza ślubami i pogrzebami, zazwyczaj jedyna okazja do spotkań rodzinnych. Zaproponowałem abyśmy u nas , przy spotkaniu, wspomnieli naszych zmarłych zachowując symboliczne zwyczaje z tym czasem związane.

Czy się to przyjmie jako zwyczaj? Nie wiem, ale spróbować nie zawadzi. A nuż Zmarli wstawią się za nami u Czynników Wyższych?