Boże Narodzenie to święta pojednania a Wigilia to czuwanie?

 
Wczoraj napisałem tekst wigilijny, a gdy kończyłem ostatnią frazę przyszedł mój  ukochany kot, wskoczył na kolana i łapką stuknął w klawiaturę. Tekst znikł.
Może był to tekst niewłaściwy.
Zatem jeszcze raz – inaczej.
 
Są cztery „punkty zwrotne” kalendarza, kiedy zmieniają się relacje między długością dnia i nocy.
Wszystkie były ważne i świętowane na różny sposób. Tak było od zarania dziejów. Twierdzenie zatem, że święto obchodzone w tym czasie ma źródło chrześcijańskie – jest kpiną ze zdrowego rozsądku każdego logicznie myślącego człowieka.
 
Dopiero przy tej uwadze możemy zastanowić się, dlaczego Boże Narodzenie zostało ulokowane w tym czasie. Bo to, że Boże Dzieciątko urodziło się w innej części roku – to chyba nie ulega wątpliwości.
„Zwycięstwo” słońca nad ciemnością, czyli rozpoczynające się wydłużanie dnia, to symbol odnowy i nadziei nowego życia.
Narodziny Jezusa – to wzbogacenie tej symboliki o dodatkowy element – wiary, że wraz z Jego narodzeniem zaczną się nowe czasy, gdzie Miłość będzie czynnikiem decydującym o relacjach międzyludzkich. Gdy ludzie będą sobie braćmi.
 
Czy można było wybrać lepszy czas na przypominanie o tak widzianej przyszłości? I czy są tu sprzeczności w symbolice, aby podkreślać zróżnicowanie, tworzyć bariery, przeciwstawiać sobie różne tradycje?
Przecież mamy zacząć myśleć i odnosić się do siebie po bratersku – kto zatem wprowadza te elementy konfrontacyjne jest przeciwnikiem Miłości.
 
Czy są to święta pojednania?
To za dużo powiedziane. To dopiero nadzieja pojednania. I tak je należy traktować. To czas słowiańskich Godów, a więc „godzenia się”- ustalania, umawiania. Dopiero, gdy nie ma różnic – można mówić o pojednaniu. Inaczej – jest to „jednanie d... z batem”.
 
Wigilia – to słowiańska tradycja określająca czas oczekiwania na wydarzenie. Czyli czas potrzebny na przygotowanie się na nie.
Przygotowanie do „nowego czasu”, gdzie ludzie będą traktować się z miłością wzajemną – wymagało duchowej odnowy. To czas refleksji nad czasem minionym i nad wnioskami tyczącymi przyszłości.
Stąd oczywiste, że refleksja o przeszłości odnosić się winna do tych, którzy odeszli.
 
Tak najbardziej zrozumiale można wywieść pochodzenie i sposób obchodzenia świąt tego okresu. To naturalne tłumaczenie.
Jakie były początki?
Trudno powiedzieć.
Około 1200 lat przed Chrystusem, w okresie życia Zaratusztry, wśród Ariów, protoplastów plemion słowiańskich, istniał silnie rozwinięty i przestrzegany obyczaj obchodzenia świąt noworocznych , gdzie wigilia była poświęcona refleksji i wspomnieniom zmarłych.
Sposób obchodzenia bezpośrednio odpowiada jeszcze utrzymywanej obecnie tradycji.
 
A zatem – wigilia nowego roku (Now Ruz) to czas odwiedzin naszych domów przez duchy przodków. Te duchy należy ogrzać (podtrzymywano ogień przez całą noc) i nakarmić – stąd potrawy stosowne dla duchów.
Polska tradycja – to potrawy wyłącznie wegańskie. Ryby wprowadzono dopiero w XVIII wieku i to na stoły szlacheckie. Na wsiach jeszcze po II wojnie światowej, a zapewne i teraz, nie używano na Wigilię żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego – czyli bez mleka, śmietany, masła, czy jajek. Te zmiany wprowadzał Kościół. Choinka – to niemiecki zwyczaj z początku XIX wieku.
 
Wieczerza  z potraw wegańskich, ale zawierająca ich jak najwięcej,  symbolizować miała bogactwo zbiorów  - wszystkiego miało być pod dostatkiem, a zwyczaj trzymania cały czas łyżki w ręku (nie wolno odkładać), to ciągłość w dostępie do żywności. Odłożenie łyżki to możliwość braku jedzenia przez jakiś czas – czyli głodu.
 
W Wigilię nie wolno było siadać bez „omiecenia” miejsca – bo można „przysiąść duszę”, nie wolno używać igły, czy szydła – bo można ukłuć, a potrawy wigilijne mają pozostać na stole do rana, aby duchy mogły spokojnie najeść się do syta. Zostawiane miejsce przy stole – to właśnie dla tych, co odeszli.
 
Czy jest to tradycja w jakikolwiek sposób związana z judaizmem?
W żadnym wypadku. Niektórzy próbują porównywać ją z Wieczerzą Paschalną; to przeciwieństwa.
Wieczerza Paschalna – to mięsny posiłek przygotowywany tajnie i w pośpiechu a jedzony w gronie rodzinnym przy drzwiach zamkniętych. Resztkami nie wolno się dzielić, a jak pozostaną – spalić.
Wieczerza Wigilijna – wegańska, długo i spokojnie przygotowywana, obchodzona wspólnie z wszystkimi domownikami, a wcześniej wspólnie z mieszkańcami całej osady, otwarta dla każdego, kto zawita – strudzonego wędrowca, ale i wróg w tym dniu zostanie ugoszczony.
 
Łamanie się opłatkiem.
To znowu zwyczaj wprowadzony zamiennie przez Kościół.
Słowiańską tradycją było dzielenie się chlebem. Chleb to symbol największej wartości i najlepszych intencji, jakie można mieć względem bliźniego. Tyle, że był to chleb żytni– jest we mnie jeszcze skojarzenie, że chleb może być tylko żytni. Pszenny – to nie chleb, a bułka. To coś odrębnego.
Zwyczaj łamania się opłatkiem został do Polski wprowadzony w XVII wieku.
 
Kończąc. Polska Tradycja Wigilijna wyraźnie nawiązuje do zwyczajów Ariów a jej poczatek ginie w pomroce dziejów. Są pewne zmiany – Nowy Rok był obchodzony w czasie przesilenia wiosennego. I ciekawostka – święto Zmarłych wśród wschodnich plemion słowiańskich przesunęło się na maj, a u nas na listopad. To skutek niedokładności kalendarzowych. Ale w obu przypadkach potrawy były wegańskie – dostosowane do potrzeby „nakarmienia duchów”.
 
Pisząc o tradycji i sposobie obchodzenia świąt warto mieć w pamięci nie formy, a treść. To, że są to święta mające nas przygotować do nowego czasu, lepszego, gdzie będziemy nie tylko siebie traktowali jako braci (a to przecież jest sprzeczne z założeniami judaizmu – narodem wybranym), ale także czuli się jednością z całym otaczającym nas światem – także przyrody ożywionej i nieożywionej.

Że wszystko jest dziełem Stwórcy, a my Dziećmi Jednego Boga.