Odpowiedź na uwagi Jacka Rossakiewicza.

 Zaczynając od początku. Czy prawdziwe jest zdanie: „Piękno – kształtem jest miłości, zaś dobro – jest miłości treścią.” ?

 
O ile nie ma wątpliwości, co do pierwszego członu, to druga część je budzi.
Czy można jednoznacznie , w każdej sytuacji twierdzić, że dobro jest wyrazem Miłości?
Moim zdaniem – nie ma to wyrażenie bezwzględnego charakteru – wymaga bowiem wcześniejszego założenia, że kierujemy się Bożą Miłością,a nie Jej ludzkim rozumieniem.
Bez tego założenia dobro jest relatywne i relacyjne. Zwłaszcza w systemie hierarchicznym, gdzie dobro „pozycji wyższej” jest dobrem nadrzędnym dla szczebli niższych.
Właśnie „pod sztandarem” źle pojętego dobra dokonano największych zbrodni.
„Nawracanie mieczem”  jest tu najlepszym przykładem, a i obecne formy ekspresji wyznawców różnych kultów są tego dowodem.
 
Dalsze ustalenia – są już konsekwencją. Błąd jednak  będzie zachowany w podstawach. Bo Prawda jest rzeczywiście pełnym wyrazem Miłości, ale to stwierdzenie dotyczy Bożej Miłości, a nie jej ludzkiego rozumienia.
Błąd narasta z tej racji, że wprowadzone zostało nowe określenie – Prawda, które nie zostało wcześniej i odrębnie określone, a znaczenie zostało dopasowane do przyjętych a niepełnych określeń tyczących dobra.
Czyli mamy „błąd założycielski’ w przyjętym rozumowaniu.
 
Kolejny krok – to aprioryczne, a nie mające uzasadnienia stwierdzenie, że Prawda, Dobro i Piękno są równoważnymi wartościami podstawowymi. Nie można ze stwierdzenia, że „piękno – kształtem jest miłości, a dobro – jest miłości treścią” tudzież  „Jeżeli kształt i treść miłości odpowiadają sobie, wówczas oceniamy to jako Prawdę i mówimy o prawdziwej miłości, czyli po prostu o Miłości.”,takiego twierdzenia wysnuć.
 
Mamy tu do czynienia z sytuacją, gdy opisywane wartości są definiowane przez siebie, aby następnie uznać je za równoważne i niezależne. Nie są relatywne? Ależ właśnie, poprzez takie zdefiniowanie – są.
Błąd narasta.
 
W następstwie uznania wspomnianych wartości za obiektywne – następuje odwołanie się do nich przy ocenie zdarzeń i zjawisk tyczących Porządku Zgodności i Niezgodności. Miarą ma być obiektywizm tych wartości.
 
Dalsze rozważania to wynik dostrzegania odrębnego podejścia do rzeczywistości  wynikający z dwóch różnych dróg rozwojowych (czyli Zgodności i Niezgodności), ale przy  próbach kwalifikacji na poziomie niższym niż „ustalone” wartości podstawowe.
 
Wnioski końcowe są  tożsame z przedstawionymi w moich rozważaniach, ale sprawiają wrażenie sztucznych, wymuszonych, a nie logicznie wynikających.
 
W dalszej części polemiki Jacek Rossakiewicz przytacza:
<Dlatego  słowa  -  cytat:
„Jest jednak Porządek Niezgodności, gdzie DOBRO pełni taką samą rolę sposobu przylegania tyle, że nie do Miłości, a do prawdy i piękna wymyślonego przez ludzi. Czyli na bazie personalizmu wynikającego z przeciwstawiania się Bogu.” (koniec cytatu z artykułu Krzysztofa Wojtasa) -  nieprecyzyjnie ukazują opisane zależności.
„Porządek niezgodności” nie jest oparty na zasadzie DOBRA, nie realizuje się w nim prawdy i piękna (nawet według ludzkiej kreacji) – a raczej ich przeciwieństwa: egoizm, elitaryzm, interes rasy lub określonej warstwy społecznej. Nie ma tam piękna, a kiedy się ew. pojawi jest eliminowane jako zagrożenie, bowiem wzmacnia duchowo jednostki ludzkie budząc zachwyt i entuzjazm dla realizacji Miłości z powodu ekspresji Dobra i Prawdy.   W cywilizacjach „porządku niezgodności” Prawda jest ukrywana lub ściśle reglamentowana. Większość ludzi jest utrzymywana w nieświadomości, ich świadomość jest absorbowana „tematami zastępczymi”.
Cywilizacje „porządku niezgodności”, nie prowadzą do personalizmu, a do „urzeczowienia człowieka” (reifikacji). Nie jest dziwne zatem, że w sferze ekonomii (obecnie, wciąż jeszcze, podstawowy dział ideologiczny cywilizacji lichwiarskiej) ludzie nazywani są „kapitałem ludzkim” lub„zasobami ludzkimi”, które podlegają prawom ekonomicznym – trzeba nimi zarządzać, sterować ich siłą nabywczą i popytem na ich silę roboczą,  można też ich używać, rozwijać, ale i likwidować, kiedy władca  kapitału uzna to za celowe.
Trudno jednak uznać dążenie do depopulacji społeczeństw, jakie ma dzisiaj miejsce, za przejaw dobra, dobroci lub „konieczności dziejowej”. Zawsze, a szczególnie od czasu Thomasa Mathusa  (maltuzjanizm) była to idea oparta na redukcjonizmie etycznym: na społecznym złu a nie na dobroci. Idea ta była też oparta na fałszywych przesłankach „naukowych” – tak jak i obecne „argumenty”:  „ocieplenie klimatu” brak energii , przestrzeni życiowej, itp.  Zaś w sferze estetycznej złym ideom towarzyszy brzydota, perwersja, cynizm i przewrotność,  (tzw. necro-art) ewentualnie bezideowość lub zwykła głupota.
To przytoczone wyjaśnienie jest skażone jedną wadą – opiera się na przekonaniu o „właściwym” rozumieniu dobra przez Autora, co wynika z poprzednio przyjętych, a krytykowanych przeze mnie , założeń.
Czy można uznać zdanie
Trudno jednak uznać dążenie do depopulacji społeczeństw, jakie ma dzisiaj miejsce, za przejaw dobra, dobroci lub „konieczności dziejowej”.”
za oparte na obiektywnych przesłankach, gdy jednoznacznie odwołuje się do własnego (i zakładanego u Czytelnika) rozumienia dobra.
 
Nie znaczy, że wnioski (w tym wypadku) są błędne, bo akurat się z nimi zgadzam, ale nie zgadzam się z zasadami z jakich zostały wyprowadzone.
Efektem zaś takiego podejścia jest potrzeba istnienia pośrednika, który wyjaśni, które „dobro” jest dobre, a które jest niesłuszne. Tu zaś J. Rossakiewicz, zapewne nieświadomie, postawił się w roli pośrednika.
Ta droga prowadzi do poszerzania się zakresu błędu. To też dokładnie droga, jaką idzie Kościół Katolicki, gdzie w KKK mamy artykuł 1546 mówiący, że jedynym Pośrednikiem jest Chrystus, ale już w art. 1547 wprowadzane jest „kapłaństwo służebne, czyli hierarchiczne > wzajemnie przyporządkowane<”. Czyli , de facto, pośrednictwo pomocnicze.
 
Tymczasem, jeśli mamy rozważać te kwestie (cywilizacyjne) w duchu personalizmu, to „kontakt” dwu osób nie wymaga pośrednika. Czyli człowiek ma prawo „kontaktować„ się bezpośrednio z Bogiem.
Tu jest jednak problem, gdyż o Bogu można tylko powiedzieć, że JEST. Wszelkie dalsze określenia są już interpretacją czynioną poprzez ludzkie doświadczenia. O Osobie Boskiej – Jej naturze, niewiele możemy powiedzieć, poza samym stwierdzeniem, że jest to byt osobny.
Głównym więc błędem  jest przypisywanie Bogu cech osoby w kategoriach ludzkiego poznania. Stąd też te próby zdefiniowania dobra są wadliwe, gdyż dobro jest cechą Boga i jako takie nie podlega zdefiniowaniu.
Możemy jedynie, poprzez porównania i wskazania, określać, czy dane zjawisko , postępowanie itp.  „dobrze przylega” do Bożych Zamierzeń, a i to w ludzkiej ich interpretacji.
 
Czy depopulacja społeczeństwa jest dobra, czy zła, jak to napisał J. Rossakiewicz?
Wydaje się, że  bez dodatkowych założeń pośredniczących – nie można tego „obiektywnie” stwierdzić.
 
Na zakończenie.
W dotychczasowych uwagach stosuję metodę negatywnej selekcji wartości.
W tym sensie, że wskazuję negatywną rolę DOBRAuważanego za wartość podstawową. Dalej – odrzucam dobro z kanonu wartości i nadaję mu sens pomocniczego określenia „stopnia przylegania”.
To nie wystarcza do budowy systemu; potrzebne jest pozytywne odniesienie a to jest możliwe poprzez określenie  jak należy rozumieć „wartości przylegające”, czyli Prawdę i Piękno.
To jeszcze przede mną. A dopiero wtedy można będzie mówić o tworzeniu systemu.
 
Co jeszcze?

Ano to, że nie podaję gotowych propozycji i nie poddaję ich ocenie; to, co proponuję to tworzenie systemu personalistycznego, gdzie każdy samodzielnie będzie dokonywać ocen i wyborów. „Oczekiwane konkrety” – to rozwiązania, które należy stworzyć samemu w oparciu o wspólnie uznane wartości.